WZLOTY I UPADKI TURYSTÓW Z PSP NR 31, CZYLI III RAJD WALENTYNKOWY
W pięknych okolicznościach przyrody Gór Świętokrzyskich SK PTSM przy PSP nr 31 zakochiwało się ponownie we wspólnym wędrowaniu :) Nie zabrakło wzruszeń, zachwytów i bolesnych konsekwencji przyciągania... ziemskiego :)
Dwudniową imprezę zorganizowano 12 i 13 lutego. 20 piechurów nie przestraszyło się wzmożonego ataku wirusa i ruszyło w las. W trzeciej edycji Rajdu Walentynkowego celem było zdobycie Łysicy - najwyższego szczytu Gór Świętokrzyskich. Najpierw na trasie Suchedniów - Opal - Kamień Michniowski - Barbarka odbyła się rozgrzewka. Początek trasy nie dawał podstaw do optymizmu - powitało nas bagienko. Z chlupotem w butach, ale pomimo wszystko wciąż w dobrych humorach uparcie kroczyliśmy za Panem Łukaszem Sobolem przez Pasmo Sieradowickie. Było na co popatrzeć - zima przepięknie przyozdobiła las. Śnieg błyszczał niebywale w złotym słońcu, jakbyśmy kroczyli po drodze usłanej diamentami. Faktycznie, różnych skał nie brakowało na tej wyprawie. Szczególnie w Muzeum Minerałów i Skamieniałości w Świętej Katarzynie. Oczy dużych i małych zapłonęły pożądaniem na widok rubinów, malachitów, agatów, topazów, ametystów i krzemieni pasiastych. Z kieszeniami pełnymi drogocennych pamiątek turyści z Radomia posilili się w Smacznej Chatce. Wieczór w Szkolnym Schronisku Młodzieżowym w Świętej Katarzynie przyniósł kolejne wyzwania - zadania wykorzystujące spostrzegawczość, zręczność, a przede wszystkim kreatywność uczestników zimowego wypadu. Wszyscy zwyciężyli - nikt się nie nudził ;) W nagrodę był ciepły blask ogniska i pieczona kiełbaska.
Dzień drugi był zdecydowanie bardziej karkołomny - na szczęście nie dosłownie. Wspinaczce na 614m towarzyszyło ponownie bajeczne słońce. Niestety nie w każdym momencie można było się nim cieszyć. Droga była pokryta lodem, więc każdy krok musiał być przemyślany. Spoglądając pod nogi, wykonując szpagaty, podskoki, uniki, piruety i inne niezidentyfikowane figury taneczne, grupa z PSP 31 dość sprawnie dotarła na szczyt :) W ślad za nami na Łysicę dotarła też grupa "morsów" - jeśli ktoś narzekał na zimno, natychmiast przestał :) Przez Przełęcz Świętego Mikołaja zsunęliśmy się - bo ciężko mówić o chodzeniu - do Kakonina, skąd umknęliśmy czem prędzej, by nie wpaść w ręce Zbója Kaka.
Z pewnością jeszcze długo będziemy wspominać tę wyprawę. A już niebawem wyruszamy po kolejne doświadczenia do naszej turystycznej kolekcji.
Opublikowano: 13.02.2022
Autor:
Katarzyna Kamańczyk